Od dłuższego czasu stykam się na różnorakich forach z tymi samymi pytaniami. Potencjalni nabywcy zainteresowani są mieszkaniami za 30 - 40 tysięcy euro, w dużych miastach, najlepiej nadmorskich. Czy taki zakup jest realny? Odpowiedź brzmi: i tak, i nie. Owszem, ogłoszeń w takich cenach pojawia się wiele, ale nie wszystkie są warte rozważenia.
Z jakimi problemami możemy się zetknąć przeglądając oferty tanich mieszkań:
- zła dzielnica. Im gorsza dzielnica, w której więcej imigrantów, niekoniecznie przebywających w Hiszpanii w sposób legalny, tym taniej. To samo odnosi się do dzielnic zamieszkanych przez etnię cygańską. W takich dzielnicach kwitnie handel narkotykami, kradzionym towarem, policja bywa tam rzadko. Zdarzają się całe ulice ze zdewastowanym oświetleniem, bloki, gdzie na klatkach nie świeci się ani jedna żarówka, bo ktoś je ukradł albo dostawca mediów odłączył prąd, bo nikt za niego nie płacił. Tam i w dzień strach spacerować, po zmierzchu wychodzą tylko szukający przygód.
- degradująca się dzielnica. To najczęściej stare dzielnice hiszpańskie, z lat 50-tych, 60-tych i 70-tych, budowane zgodnie z ówczesnymi wytycznymi architektonicznymi. Sypiące się bloki, praktycznie bez zieleni, za to blisko centrów miast. Zasiedlone dawniej przez niezamożnych robotników, dziś często wynajmowane imigrantom, zamieszkałe przez emerytów. Dzielnice te nie są uznawane ani za dobre ani za złe, można w nich w miarę bezpiecznie mieszkać, choć wg prognoz demograficznych i urbanistycznych w ciągu kilkunastu lat mają niestety szanse zmienić się w złe dzielnice.
- lokalizacja. Tu problemem bywa brak transportu miejskiego, odległość od wszelkiej infrastruktury, niedogodne ulokowanie (blisko hałaśliwego zakładu przemysłowego, ruchliwego węzła komunikacyjnego, fabryki używającej produktów wydzielających silny zapach, kanału ściekowego).
- problemy z budynkiem. Starsze bloki rzadko kiedy mają windą, a jeśli nawet, to często do wymiany. Klatki schodowe często są obskurne, od lat nie malowane, nie remontowane. Możę zdarzyć się przeciakający dach budynku, jest sporo szansa, że cała stolarka okienna nadaje się do wymiany. Trzeba się liczyć z koniecznością przeprowadzania kosztownych remontów budynku i wcale nierzadką niewypłacalnością niektórych mieszkańców, co paraliżuje konieczne remonty i wzmaga dewastację bloku. Mało które bloki mają podziemne parkingi, a to, w połączeniu z gęstym zaludnieniem i zabudowaniem, może okazać się dużym problemem dla zmotoryzowanych.
- piętro. Tanio sprzedawane są przede wszystkim mieszkania na wysokich piętrach, w blokach bez windy. O ile nabywcy są młodzi i sprawni, schody nie są wielkim wyzwaniem. Ale dla nabywców w wieku okołoemerytalnym albo rodzin z bardzo małymi dziećmi, schody mogą okazać się koszmarem. Zwłaszcza, że raczej nie przypominają tych, które znamy z polskich bloków z lat 70-tych i 80-tych. To wąskie (te stare mają niewiele ponad pół metra szerokości), strome i nieraz kręte schody, po których wnoszenie większych zakupów lub wózka jest prawdziwą mordęgą.
- mieszkanie. Mieszkania często nie były remontowane od wielu lat. Pół biedy jeśli remont skończy się skuciu płytek w łazience i malowaniu ścian. W wielu obiektach nie obędzie się bez wymiany instalacji elektrycznej i hydrauliki. A to wydłuża czas remontu i znacznie podnosi koszty. I o ile za sprawą remontu można mieszkanie ładnie odnowić, o tyle niezmiernie bliskiego sąsiedztwa kolejnych budynków, przekładającego się na depresyjny półmrok, zmienić się nie da.
- sąsiedzi. Istnieje spora szansa trafienia na osoby niezamożne lub pochodzące z zupełnie innego kręgu kulturowego. Może się to przełożyć na wieloletnie zaległości w płaceniu czynszu (i tym samym brak remontów lub oświetlenia na klatce) albo na egzotyczną muzykę i, nie zawsze przyjemne, zapachy przypraw z całego świata.
- problemy prawne. Czasami wystawiane są mieszkania przez osoby, które nie są jedynymi właścicielami (a drugi właściciel nie wyraża zgody na sprzedaż), zajęte przez nielegalnych lokatorów (to najczęściej mieszkania od banku) albo z nieuregulowaną sytuacją prawną (nieprzeprowadzony podział majątku po śmierci właściciela lub w trakcie postępowania rozwodowego).
Czy z związku z powyższym nie warto nawet przeglądać ofert tanich mieszkań? Otóż wcale nie, za wyjątkiem tych położonych w złych dzielnicach. Wśród tanich również zdarzają się zadbane perełki. Poza tym atrakcyjna cena daje możliwość przeprowadzenia remontu i urządzenia mieszkania na lata. Kłopot w tym, że nie każdy problem niewprawne oko dojrzy od razu. Czasem przyda się rada kogoś doświadczonego. Jeśli nie jesteście Państwo pewni oferty, możecie się do nas zwrócić. Obejrzymy, wypytamy, ocenimy, wypunktujemy plusy i miusy. Na pewno pomoże to w podjęciu właściwej decyzji.
Gdzie szukać takich perełek ? Interesuje mnie szczególnie Saragossa ;)
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim w internecie. Na stronach milanuncios, idealista itd. Wystarczy wrzucić nazwę miasta i cenę jako filtr, i wyskoczy dużo opcji. Oczywiście podaż jest większa w miastach, które się wyludniają lub które były drugim mieszkaniem rodziny, a którego można się bez żalu pozbyć.
OdpowiedzUsuńOstatnio pojawia się wiele ofert mieszkań w dzielnicy Natzareth w Walencji. Czy jest to jedna z tych 'złych' dzielnic których nalezy unikać?
OdpowiedzUsuńTak jest, Nazareth lepiej omijać szerokim łukiem. W przygotowaniu artykuł o złych dzielnicach w hiszpańskich miastach.
UsuńKiedy możemy spodziewać się wspomnianego wyżej artykułu? Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńA Torravieje warto brać pod uwagę pod wynajem turystom i czy cała czy lepiej coś omijać?
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisany artykuł.
OdpowiedzUsuń