Wielokrotnie słyszy się narzekania na biurokrację w Polsce. Jednak ktoś kto miał do czynienia z urzędami hiszpańskimi wie, że dopiero zmagania z nimi to prawdziwa droga przez mękę. Notoryczne jest odsyłanie z jednego okienka do drugiego ponieważ nikt nie jest w stanie udzielić potrzebnych informacji. Często się zdarza, że osoby pracujące w tym samym urzędzie podają informacje całkowicie ze zobą sprzeczne. Ponadto urzędnicy są z reguły bardzo opieszali i nie spieszą się z załatwianiem spraw. Sławetne są ich wyjścia na kawę, skutkujące nieobecnością przez prawie pół dnia. A później nierzadko widać wracających urzędników objuczonych zakupami, które robili w godzinach pracy.
Skąd to się bierze? Stąd, że urzędnikiem można zostać tylko po zdaniu "oposiciones" (było o tym w poprzednich wpisach). Urzędnik taki jest praktycznie nietykalny i ma zapewnione miejsce pracy do emerytury. Zarazem nie ma dużych możliwości awansu (na inne stanowisko, jak i finansowego). To sprawia, że taki pracownik po kilkunastu latach jest najczęściej zdemoralizowany i niechętnie wypełnia obowiązki służbowe.
Dobrym sposobem na urzędników jest upór, pewność siebie i znajomość prawa. Dobrze mieć przy sobie wydrukowane ustępy ustawy i przede wszystkim nie pozwalać się odsyłać. Stanowcze, ale zarazem uprzejme postępowanie sprawia, że urzędnik musi przystąpić do pracy. Jednak awantuarami nic nie wskóramy - to ważna wskazówka dla osób nerwowych. Hiszpania to nie Polska i trzeba o tym pamiętać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz